Niektóre dzieci nie krzyczą, gdy boli.
Nie piszą „pomocy”.
Nie wołają.
Zamiast tego…
dołączają do grupy.
Nie zobaczysz po nich nic – poza tym, że noszą bluzę z kapturem, częściej patrzą w ekran i coraz rzadziej odpowiadają na pytanie: „Co słychać?”.
To był jeden z takich przypadków.
Zgłosiła się do mnie nauczycielka.
Nie matka. Nie ojciec.
Tylko kobieta, która nie mogła już dłużej patrzeć, jak dzieci w jej klasie się zmieniają.
– Panie Pawle, widzę, że coś się dzieje, ale nie umiem tego nazwać.
– Kiedy pytam: „Dlaczego płaczesz?”, mówią, że nic się nie stało.
A potem idą do łazienki z telefonem i nie wracają na lekcję.
Zacząłem pytać. Cicho. Uważnie.
Najpierw przysłuchiwałem się rozmowie Pani psycholog z dziećmi – tymi cichymi.
Z tymi, które wciąż noszą maski uśmiechu, ale wzrok mają nieobecny.
W końcu trafiłem na jedno nazwisko.
Chłopiec z siódmej klasy. 13 lat.
Lubiany. Zawsze pierwszy do odpowiedzi.
Wyróżnienia za wzorowe zachowanie.
Nauczyciele mówili: „Złoty chłopak”.
Ale w sieci…
admin grupy o nazwie „Cień szkoły”.
Grupa
Telegram.
Zamknięta.
Wymagane polecenie od obecnego członka.
Na początku – „zabawa”.
– Quizy o klasie.
– „Kto wygląda jak robot?”
– „Kto według Ciebie ma najbrzydszy głos?”
Reakcje – śmiech.
Ale potem...
Zaczynają się zadania.
Zadanie 1: „Nagraj siebie, jak odwracasz tablicę z imieniem ‘Wiktoria’ i śmiejesz się.”
Zadanie 2: „Podejdź do Kuby i powiedz: ‘Szkoda, że jeszcze nie zdechłeś’ – i nagraj reakcję.”
Zadanie 3: „Zjedz kanapkę z podłogi. Na filmiku musisz powiedzieć: ‘Jestem ścierwem’.”
Na grupie – punktacja.
Dzieci dostają lajki, wzmianki, „awanse” na wyższy poziom.
Na szczycie – „członkowie cienia”.
Na dole – „tchórze”.
Dzieci, które nie wykonują zadań, są…
eksponowane – ich zdjęcia lądują na tablicy „niewartych uwagi”.
wyśmiewane – z ich twarzy robi się memy.
odrzucane – nikt z nimi nie rozmawia w realu.
– Przestań się odzywać, tchórzu.
– Nie siedzisz z nami, siedzisz w cieniu.
Dziewczynka z bliznami
Jedna z uczennic zaczęła przychodzić do szkoły w długich rękawach, mimo upału.
Podczas WF-u nie chciała się przebierać.
Zawsze miała głowę opuszczoną.
Matka zapytała:
– Skarbie, wszystko dobrze?
– Tak, mamo. To tylko taka gra. Muszę być silna.
I się uśmiechnęła.
Ale ten uśmiech…
Nie był radością.
To była desperacka próba niepokazania słabości.
Dziecko cięło się, żeby przetrwać.
Bo inaczej byłaby jeszcze bardziej ośmieszana.
Wchodzę głębiej
Zaczynam swoją pracę.
Odzyskuję dane.
Dostaję zrzuty ekranu.
Wszystko za zgodą rodziców.
Na ekranach:
Zadania w stylu: „Zobacz, czy potrafisz przetrwać dzień bez uśmiechu.”
„Dziś nie mów nic przez cały dzień. Jeśli ktoś zapyta, mów: ‘Nie zasługuję na słowa’.”
„Pomaluj sobie oczy jak trup. Zrób selfie. Hashtag: martwy cień.”
To już nie zabawa.
To system psychicznego łamania.
Ktoś przekształcił klasową rywalizację w eksperyment społeczny.
I to zrobiło dziecko.
Adminem był 13-latek, który czuł się słaby w domu.
Jego ojciec znikał.
Matka – obojętna.
Więc stworzył świat, w którym mógł być królem.
Królestwem były inne dzieci.
Interwencja
Spotykam się z dyrekcją szkoły.
Szok.
– Ale on był taki dobry!
Rodzice – niedowierzanie.
– Moje dziecko? Przecież nic się nie dzieje!
Właśnie w tym rzecz.
Dzieci nie robią tego, gdy „coś się dzieje”.
Robią to, gdy nie dzieje się nic.
Gdy są same.
Gdy czują pustkę.
Gdy nikt ich nie zauważa, bo „przecież się uczą, nie sprawiają problemów”.
Grupa została zlikwidowana.
Zabezpieczyliśmy dowody.
Psychologowie rozpoczęli pracę z klasą.
Rodzice – zderzyli się z rzeczywistością, której nigdy nie podejrzewali.
Dziś?
Dziewczynka z bliznami chodzi na terapię.
Zaczęła znowu malować.
Powoli.
Cicho.
Ale żyje.
Oddycha.
Uczy się mówić „nie”.
Chłopiec – admin – również dostał pomoc.
Bo był sprawcą.
Ale wcześniej – był ofiarą.
Dlaczego o tym piszę?
Bo dziś dzieci nie potrzebują broni, by niszczyć.
Potrzebują tylko ekranu, zamkniętej grupy i kilku emotek.
Bo dziś krzywda wygląda jak zabawa.
I nikt nie reaguje, bo „to tylko dzieci”.
Bo dziecko może uśmiechać się na zdjęciach,
a po cichu być członkiem gry, w której stawką jest jego psychika.
Dla rodziców – jak nie przeoczyć tragedii w zarodku:
Nie pytaj: „Jak było w szkole?” – pytaj: „Czy dziś czułeś się ważny?”
Zainteresuj się, z kim dziecko pisze. Nie z kontrolą – z troską.
Zwróć uwagę na długie rękawy, zmienione zachowanie, milczenie.
Nie zakładaj, że dziecko „samo sobie poradzi”, bo jest silne.
Nie mów: „Za moich czasów…” – dziś czasy są inne. Szybsze. Okrutniejsze.
Nie czekaj, aż Twoje dziecko powie „pomóż mi”.
Bo może już nie mieć siły.
Zacznij od prostego pytania:
„Czego dziś najbardziej się bałeś?”
I słuchaj odpowiedzi.
Bo czasem dzieci mówią szeptem.
A szept – to najgłośniejszy krzyk, jaki potrafią z siebie wydobyć.
Jako Prezes Fundacji Całym Sercem – Nadzieja, jako mediator, detektyw, człowiek – pomagam takim dzieciom i ich rodzinom. Często bezpłatnie. Po godzinach. Z potrzeby serca.
Ale wiem, że to za mało.
Dlatego chcę rozwijać tę pomoc. Na większą skalę. W całej Polsce.
Chcę docierać tam, gdzie nikt jeszcze nie zapukał.
Ale sam nie dam rady.