„Zanim odebrała sobie życie – wciąż prosiła, tylko nikt nie słuchał…”

20 czerwca 2025
a woman with long hair
Miała na imię Diana.
Piękne imię – delikatne jak ona.
16 lat. Uczennica liceum.
Czuła, spokojna, świetne oceny.
Z tych dzieci, o których rodzice mówią:
„Zawsze sama się ogarnia”,
„Mądra dziewczyna, poradzi sobie”.
W szkole nie była klasową gwiazdą, ale nie była też outsiderką.
Po prostu Diana – dobra, uprzejma, zamknięta w sobie.
Taka, która nie sprawiała problemów.
A przecież problemem trzeba być, żeby ktoś zauważył, że coś jest nie tak.
Zaczęło się jak zawsze:
ktoś przerobił jej zdjęcie i wrzucił do grupy klasowej.
„Zobaczcie Dianę – chyba właśnie wróciła z księżyca w tych ciuchach”
– śmiechy, memy, lajki, serduszka, płaczące buźki.
Zgłosiła to wychowawcy.
Ten tylko poklepał ją po ramieniu i powiedział:
„Nie bierz sobie do serca, musisz być twardsza”.
Nauczycielka biologii dodała:
„Czasem ludzie dokuczają, bo zazdroszczą”.
A jej własna koleżanka rzuciła przy wszystkich:
„Z taką mordą to też bym nie chciała wychodzić z domu”.
Zabrzmiało jak żart.
Wszyscy się śmiali.
Ona… milczała. I coraz bardziej znikała.
Z czasem powstała „grupa bez Diany” –
tam wszystko było o niej:
co powiedziała, jak się ubrała, co lubi, z kim rozmawia.
Zdjęcia z komentarzami typu:
„Czekamy, aż w końcu się ogarnie i zniknie”.
Czuła się, jakby codziennie ktoś wbijał jej szpilkę prosto w serce.
A potem kolejną. I kolejną.
Rodzice coś czuli – pytali:
„Co się dzieje?”,
„Źle się czujesz?”,
Ale byli zabiegani.
Ojciec miał firmę, matka szkolenia i wyjazdy.
Kiedy Diana próbowała powiedzieć, że nie daje rady – słyszała:
„Nie przesadzaj”,
„Zaraz weekend, odpoczniesz”,
„Dasz sobie radę, jesteś przecież mądra”.
A ona coraz częściej siedziała w ciszy.
Nie odpisywała.
Nie wychodziła.
Nie jadła.
Napisała do koleżanki z innej szkoły:
„Zniknąć byłoby najłatwiej. Tylko wtedy może ktoś by zauważył, że istniałam.”
Kilka dni później…
zostawiła list.
Zaledwie kilka zdań:
„Nie miałam już siły. Nie chcę już walczyć. Chciałam tylko być, po prostu być. Ale nawet to było za dużo.”
Zgasła.
Odeszła.
I wiecie co?
Nie było ciszy. Nie było zadumy.
Był śmiech.
W komentarzach:
– „W końcu zrobiła coś konkretnego”,
– „Nie umiała przyjąć żartu”,
– „Lamuska, dobrze, że się zmyła”,
– „Słaba była, szkoda miejsca w szkole dla takich”.
I nie pisały to dzieci. Pisali to dorośli.
Rodzice?
Zrozpaczeni.
Chcieli działać, ale dopiero po wszystkim.
Szkoła?
Zaskoczona.
„Nie mieliśmy pojęcia, że to aż tak”.
A ja?
Usiadłem z nimi kilka miesięcy po tej tragedii.
Wysłuchałem.
Nie po to, by sądzić.
Tylko po to, by pomóc zrozumieć.
By pomóc innym dzieciom, które jeszcze można uratować.
Rodzice Diany - ich życie zgasło. Ale żyją i chcą wspierać wszelkie działania, które uchronią inne dzieci.
Mamy wspólny cel. Fundacja Całym Sercem – Nadzieja jest po to:
Żeby rozmawiać o tym, o czym nikt nie chce mówić.
Żeby działać tam, gdzie wszyscy wzruszają ramionami.
- Spotykamy się z rodzicami.
- Rozmawiamy z nauczycielami.
- Słuchamy dzieci.
Jeśli podoba Ci się to, co robimy – możesz pomóc:
– Udostępnij ten post.
– Zaproś nas do swojej szkoły, gminy, ośrodka.
– Wspieraj nas merytorycznie.
– Albo, jeśli możesz – wesprzyj finansowo, byśmy mogli docierać dalej i częściej.

pbogusze@wp.pl

730 997 003

Website created in white label responsive website builder WebWave.